Działo się wiele. Zbyt wiele.
Z tej strony zrozpaczony Liszeg. Nie wiem czy pamiętacie jeszcze Mega Riders Club, ale rozpadł się. Po prostu. Ziemniak sprzedawała konto.
Postanowiliśmy odnowić MRC. Stworzyliśmy Mega Rabbits Club, którego właścicielką miałam odtąd być ja. Wszystko było OK. Do czasu jakiejś kłótni, po której jakaś dziewczyna pousuwała wszystkich z konfy. Kiedy weszłam na Facebooka i utworzyłam nową, nagle okazało się, że wszyscy mnie zostawili. Zostało kilka wiernych osób.
To mnie zabolało. Najbardziej odejście Zuzi. Tzw. Marchewki. Utworzyła nowy klub, co uderzyło mnie bardzo mocno. Myślałam, że jest moją przyjaciółką, jednak tak nie było.
Być może większość z was pomyśli: "o co chodzi? Myślała, że usunięto klub, więc stworzyła nowy!", otóż nie. Nie było tak. Marchewka nie zapytała się mnie w ogóle o to, czy klub się rozpadł, a większość moich... hm... "przyjaciół" przelazła do Equestrian Rangers Club z prędkością światła. Bardzo mnie to ruszyło, totalnie się załamałam. Osoby z mojego bliskiego otoczenia wiedzą, że nie było ze mną dobrze. Przez parę dni byłam w tragicznym stanie, tylko przez to co zrobili moi pseudoprzyjaciele. Przez dwa dni nie chodziłam do szkoły i siedziałam w domu. Łykałam kilogramy leków. Ale to nie jest teraz ważne.
Drugą osobą, która zadała cios w plecy był tzw. Dzwoneg. Na Facebooku próbowała bardzo gorliwie mnie przekonać, że to moja wina, że klub się rozpadł i że jestem o niebo gorsza niż Weronika. Z tym drugim się zgadzam, ale przyznaję, że jeszcze nikt tak dosadnie mi tego nie uświadomił. Natomiast co do zdania, że to przeze mnie klub się rozpadł... Czy ja mogę siedzieć na Facebooku 24h na dobę żeby pilnować czy na konfie kłótni nie ma? No raczej nie, też mam swoje problemy, o których mówiłam. Szkoda, że nikt się tym nie przejął.
Podjęłam decyzję o rozwiązaniu klubu. Tak też się stało. Na Facebooku. Jednak klub dalej istnieje.
Dziękuję osobom, które były przy mnie. Które nie okazały się fałszywe jak podróbki banknotów. Czoło, Perwol, Will, Sushi, Patrycja. Dziękuję Wam.